niedziela, 29 listopada 2015

środa, 25 listopada 2015

Rozdział 13.

*D.O., ranek*
Wstałem z łóżka najciszej jak mogłem i poszedłem do kuchni.
- Hej.
- Hej, Chan. - odpowiedziałem zaspany i chwyciłem za drzwiczki lodówki. - Co zjadłbyś na śniadanie ?
- Została u Ciebie na noc ? - zapytał lekko zdenerwowany. Chwyciłem jajka i zamknąłem lodówkę. Spojrzałem na Chana wyzywająco.
- Czemu cię to interesuje ? - zapytałem

*Sisi*
Stanęłam przed wejściem do kuchni słysząc głosy wewnątrz. Schowałam się za ścianą i nasłuchiwałam.
- Pieprzyłeś ją ?! - zapytał podniesionym głosem Chanyeol
- Chan, co Ci do cholery przyszło do tego głupiego łba ! - krzyknął D.O. - Ona nie jest puszczalska, a po za tym nie zrobiłbym niczego wbrew niej.
- Czyli jednak ją posuwałeś. - podsumował Chan - Brawo skurwielu.
- Powiedz jeszcze raz coś takiego a strzelę Ci w pysk.
- zagroził D.O.
- Nie trzeba. - odpowiedziałam i weszłam zdenerwowanym krokiem do kuchni. - Chan dla twojej pieprzonej wiadomości D.O. mnie nie pierdolił. - podeszłam do niego i spojrzałam mu w oczy. - Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, ale Ty jesteś zwykłą szmatą. - pobiegłam po swoje rzeczy do pokoju D.O. i czym prędzej uciekłam do siebie.
W drzwiach przywitała mnie moja mama.
- Gdzie byłaś ? - zapytała
- Nie twoja sprawa. - odpowiedziałam i czym predzej zamknęłam się w pokoju.
Odpaliłam komputer i zaczęłam bez celu przeglądać strony internetowe. Po jakimś czasie zazwonił skype. Odebrałam.
- Serine, co się stało dziś rano ? - zapytał Kai
- Nic, na prawdę. - odpowiedziałam
- Przecież nie jestem ślepy. - powiedział - A po za tym widziałem jak wybiegałaś z domu.
- Miałam małe spięcie z Chanyeolem, ale chce o tym zapomnieć.
- Co Ci powiedział ?
Wzięłam głęboki wdech, nie byłam pewna czy mam powiedzieć o tym Kai'owi.
- Powiedział, że D.O. mnie przeleciał. - zdenerwowałam się - Pieprzony frajer.
- Ja sobie z nim dziś porozmawiam ! - krzyknął Kai i uderzył pięścią w biurko. - Przyjdź dziś na kolację.
- Nie. - odpowiedziałam stanowczo
- Nie przejmuj się Chanyeolem, ja to załatwię.
- Kai, nie pojawię się, na prawdę. Przepraszam, że zostałam na noc.
- Za nic nie przepraszaj. To Chan będzie dziś przepraszał. - powiedział Kai -  Widzę cię za kilka godzin u nas.
- No dobrze. - zgodziłam się.
- Buziaki mała.
- Pa, pa Kai. - zamknęłam video rozmowę, zamykając pokrywę laptopa.
Wstałam od stołu, przebrałam się i usiadłam na łóżku. Nudziłam się, a zarazem myślałam nad tym jak wykręcić się z kolacji. Dźwięk dzwonka telefonu na chwilę mnie otrzeźwił. Podniosłam słuchawkę i odebrałam nie patrząc na nadawcę.
- Tak ?
- Serine, dlaczego do cholery mnie unikasz.
- Daj mi spokój. - odpowiedziałam wściekła i nerwowo zaczęłam chodzić po pokoju. - Gdybym chciała się z Tobą spotkać czy pogadać, sama bym przyszła.
- Proszę cię, przestań odgrywać się na mnie za prawdę. - fuknął
- To nie chodzi już o samą sytuację, która była w twoim mieszkaniu, tylko o coś innego. Zostawiliście mnie wszyscy. Zgrywacie cudownych przyjaciół, a później jak człowiek ma problem to zostawiacie go i przychodzicie tylko gdy wam dzieje się krzywda. Przychodzicie z tymi swoimi pieprzonymi problemami! - wydarłam się i usiadłam przy oknie. W słuchawce zapadła cisza. Spojrzałam przez okno, mój wzrok powędrował na dom po drugiej stronie.
- Nie wiem co się z Tobą stało. Jesteś inna. - powiedział po chwili
- Ja się zmieniłam ? - zapytałam zdenerwowana - Przestałam po prostu zachowywać się tak jak inni tego chcą. Pa ! - rozłączyłam się, otworzyłam okno i wyrzuciłam przez nie telefon.
Po chwili namysłu, zbiegłam na dół i pozbierałam telefon z ulicy.
Wstałam i rozejrzałam się dookoła, przede mną stał Kai.
- Jak tylko zauważyłem, że telefon wyleciał z twojego okna, wiedziałem, że ktoś nieźle sobie przegiął. - powiedział i lekko się uśmiechnął
Rozśmieszył mnie. Jak tylko zobaczył uśmiech mocno mnie przytulił.
- Gotowa jesteś ? - zapytał
- Ja tak, mój telefon nie za bardzo. - odpowiedziałam
- Więc chodźmy. - wziął mnie za rękę i zaciągnął pod drzwi.

niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 12.

Przełknęłam mleko. Przede mną stał Kai.
- Co Ty tu robisz ? - zapytałam zażenowana.
- To chyba ja powinienem zapytać o to Ciebie. - powiedział zaskoczony.
- Przyniosłam ciastka nowym... - przerwałam i spojrzałam na ciastka - sąsiadom. - mój wzrok skierowałam w jego stronę i mimowolnie uśmiechnęłam się.
- Dziękuję. - powiedział i zaśmiał się wesoło.
- Tak ! - krzyknęłam - W końcu ! - rzuciłam mu się na szyję.
Kai mocno mnie przytulił i dał buziaka w policzek.
- Też za Tobą tęskniłem. - powiedział. - Wprowadziłem się tu już na dobre.
- Tak się cieszę. - powiedziałam. Spojrzałam na Niego i rozpłakałam się.
- Ej, maleńka, nie płacz. - powiedział uśmiechając się lekko. - Ciężko Ci, prawda ?
Pokiwałam głową.
- Masz może ochotę iść ze mną na zakupy ? - zapytał
- Będę zaszczycona. - odpowiedziałam i otarłam łzy. Kai wziął mnie za rękę, chwycił torbę na zakupy, zamknął dom i stanął ze mną przy bramce. - Dobrze poprowadzę.

*kilka godzin później*
Zwykłe spożywcze zakupy przeciągnęły się do małego zwiedzania. Wróciliśmy do domu Kai'a, rozpakowaliśmy zakupy i padliśmy na kanapę zmęczeni.
 - Więc opowiadaj, co się działo że jest Ci tak źle ? - zapytał podając mi kubek z herbatą.
- Nie wiem od czego mam zacząć. - powiedziałam
- Jak Ci wygodnie. - odpowiedział włączając cicho muzykę i rozpalając w kominku.
- Nie było cię tak długo. Wiesz odkąd tu mieszkam sporo się działo. Poznałam kilkoro fajnych ludzi i mocno się ich trzymam. Wiesz, nawet się zakochałam. Teraz ciężko mi o tym mówić. Bo Jim...on nie żyje. - powiedziałam i przygryzam język. Kai usiadł na kanapę i położył mi rękę na kolanie. - Trochę minęło już od jego pogrzebu, ale nadal kilka rzeczy nie daje mi spokoju. Miewam dość dziwne sny i powoli zaczynam bać się sama siebie.
- Próbowałaś pomocy od kogokolwiek ? - zapytał
- Kogokolwiek? Dobrze powiedziane. - przyznałam - Nikt praktycznie się ze mną już nie kontaktuje. Wszyscy mają swoje prywatne życie.
- To strasznie wredne. - podsumował Kai. - Jeśli chcesz mogę się Tobą zaopiekować.
- Ja też się Tobą zaopiekuję.
Odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętego Chanyeola.
- Hej, Sisi. - powiedział Chan.
- O matko. - powiedziałam. Wstałam z kanapy i mocno go uścisnęłam.
- Odwróć się. - odparł Chan.
Odkręciłam się na pięcie.
- Witaj.
To jedno słowo sprawiło, że łzy, które próbowałam powstrzymać, zaczęły spływać po policzku szybkim strumieniem.
- Tak tęskniłam. - zaszlochałam i uściskałam D.O., który wręczył mi wielki bukiet.
- Ja też tęskniłem. - wyszeptał mi do ucha kiedy się przytulaliśmy. - Nie mogłem o Tobie zapomnieć. Przepraszam, że tak długo mnie nie było.
- Nic się nie stało. - wyszeptałam. - Warto było czekać.
Oderwałam się od D.O., który nadal trzymał mnie za rękę.
- To najwspanialszy prezent pod słońcem. Dziękuję wam z całego serca.
- Już teraz tak łatwo się nas nie pozbędziesz. - powiedział Chanyeol z uśmiechem.
- Nie chcę się was pozbywać. Nawet do końca życia. Nigdy tego nie chciałam.
- Wiemy o tym. - powiedział D.O. - Zrobię więcej herbaty.
- Chciałabyś zostać na noc ? - zapytał Chanyeol
- Jeśli to nie będzie problem, z miłą chęcią. - powiedziałam
- Nie będzie. - odpowiedział Kai.

*3 w nocy*
Opierałam się o kanapę i wpatrywałam się w ogień. D.O. obiął mnie ramieniem i przysunął do siebie. Spojrzałam na Niego i słodko się uśmiechnęłam.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że tu jesteś. - powiedziałam - Że wszyscy jesteście.
Devin (D.O.) uśmiechnął się i założył mi włosy za ucho.
- Kai mówił mi, że straciłaś kogoś bardzo bliskiego. To prawda ? - zapytał
- Tak. Miał wypadek. - odpowiedziałam. - A najgorsze jest to, że mam przerażające sny z nim w roli głównej. Wciąż powtarza mi, że wróci i, że mnie kocha. Już sama wariuję od tego wszystkiego.
- Spokojnie. A próbujesz zapomnieć o tym wszystkim ?
- Myślisz, że nie ? Cały czas próbuję to wyprzeć. Teraz kiedy się pojawiliście. - zatrzymałam się na chwilę. - Przypomniałam sobie jak to było kiedy jeszcze wszyscy byliśmy razem. Pamiętam, też to jak bardzo próbowałeś...
- Przestań. - przerwał stanowczo
- Przepraszam. - powiedziałam. - Po prostu chcę mieć kogoś na kim mogę polegać tak jak kiedyś. - złapałam go za rękę - Zawsze tak się starałeś. Teraz dopiero doceniam to jak bardzo się dla mnie poświęcałeś. Dziękuję. - dałam mu buziaka w policzek.
D.O. odwrócił twarz w moją stronę i uśmiechnął się.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. - kolejny uśmiech - Jednak spodobał Ci się prezent ode mnie. - zmienił temat
- Śliczny, dziękuję.
- Jesteś zmęczona ?
- Troszeczkę. - odpowiedziałam.
- Chodź. - powiedział, chwycił mnie za rękę i zaniósł na górę.
Ściągnęłam skarpetki, spodnie i stanik, zostając w koszulce i majtkach.
- Chcesz pidżamę aniołku ? - zapytał odwrócony plecami
- Spodnie poproszę. - powiedziałam.
Devin odwrócił się, a już po chwili sam był w spodenkach i koszulce. Zabrał jedną poduszkę i skierował się do drzwi.
- Zostaniesz ? - zapytałam opadając na miękką pościel.
- Dobrze. - odłożył poduszkę na miejsce i położył się razem ze mną.
Przysunęłam się do Niego i mocno wtuliłam.
- Dobranoc. - powiedziałam.
- Dobranoc słodziutka. - dał mi buziaka w czoło. Zasnęłam.

środa, 11 listopada 2015

Rozdział 11.

*ranek*
Otworzyłam oczy i spostrzegłam, że znajduję się w swoim pokoju. Na wspomnienie wczorajszego spotkania z Kai'em na mojej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech.
Wstając z łóżka potknęłam się o jakiś karton na podłodze. Kiedy spojrzałam na zapakowane pudełko moim oczom ukazała się malutka karteczka.
Odgięłam ją i zaczęłam czytać: "Wszystkiego Najlepszego mały aniołku.".
Uśmiechnęłam się i otworzyłam kartonik.
W środku znajdował się małe pudełeczko z przyczepioną kolejną kartką: "Przepraszam, że przez te wszystkie lata nie było mnie obok Ciebie. Mam nadzieję, że Ci się spodoba"
W środku pudełeczka był przepiękny wisiorek. Założyłam go i przejrzałam się w lustrze. Po chwili zbiegłam na dół i usiadłam przy stole. Jedząc śniadanie, mama patrzyła na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Nie odezwałam się żeby darować sobie jej zbędny komentarz. Odchodząc od stołu jednak mnie zaczepiła:
- Mam do Ciebie prośbę. - Spojrzałam na nią wylewnie. - Weź proszę ciastka, które są w kuchni i zanieś je sąsiadom. Wprowadzili się kilka dni temu i miło było by przywitać ich w jakiś tradycyjny sposób.
- A Jo ? - zapytałam
- Poszedł na drugą zmianę do pracy i ma dziś nadgodziny. - odpowiedziała i jej wzrok powędrował w książkę, którą czytała.
- Dobra. - burknęłam pod nosem i wróciłam do pokoju. Po chwili namysłu, ubrałam się, wsadziłam telefon do kieszeni i zeszłam po ciastka.
Zabrałam kartonik z blatu pośpiesznie wychodząc z domu. Wchodząc na posesję naprzeciwko naszej, miałam mieszane uczucia. Ścisnęłam mocniej kartonik z ciastkami i ruszyłam przed siebie. Pukałam kilka razy do drzwi, ale nikt nie otwierał. Nacisnęłam na klamkę, drzwi otworzyły się i dom stanął otworem. Niepewnie weszłam do środka.
- Jest tu ktoś ?
Cisza, która mi odpowiedziała zachęciła mnie do wejścia dalej. Wnętrze wydało mi się nagle bardzo znajome. Wchodząc do kuchni odłożyłam ciastka na stole i zaczęłam się rozglądać. Do moich nozdrzy dotarł przepiękny zapach upieczonych, maślanych ciasteczek mamy.
- Chyba nikt się nie pogniewa jak się poczęstuję. - powiedziałam sama do siebie i rozpakowałam zawiniątko. Spojrzałam na ciastka i głośno przełknęłam ślinę.
Ciastka wyglądały bardzo zachęcająco i prosiły się o skosztowanie. Wzięłam jedno ciastko, później drugie i tak jeszcze 5 kolejnych, w
końcu zachciało mi się pić. Bez zastanowienia sięgnęłam do lodówki. Chwyciłam mleko, zamknęłam drzwi lodówki nalałam sobie go do szklanki i wzięłam spory łyk. Nagle usłyszałam chrząknięcie za sobą. Zatrzymałam się ze szklanką przy ustach, próbując przełknąć drugi łyk mleka. Odwróciłam się. Szklanka wypadła mi z rąk tłucząc się na podłodze, a ja stanęłam jak wryta z pełną buzią mleka.

------------------------------------------------------------------------------------------
* Aktualizacja bohaterów