niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 12.

Przełknęłam mleko. Przede mną stał Kai.
- Co Ty tu robisz ? - zapytałam zażenowana.
- To chyba ja powinienem zapytać o to Ciebie. - powiedział zaskoczony.
- Przyniosłam ciastka nowym... - przerwałam i spojrzałam na ciastka - sąsiadom. - mój wzrok skierowałam w jego stronę i mimowolnie uśmiechnęłam się.
- Dziękuję. - powiedział i zaśmiał się wesoło.
- Tak ! - krzyknęłam - W końcu ! - rzuciłam mu się na szyję.
Kai mocno mnie przytulił i dał buziaka w policzek.
- Też za Tobą tęskniłem. - powiedział. - Wprowadziłem się tu już na dobre.
- Tak się cieszę. - powiedziałam. Spojrzałam na Niego i rozpłakałam się.
- Ej, maleńka, nie płacz. - powiedział uśmiechając się lekko. - Ciężko Ci, prawda ?
Pokiwałam głową.
- Masz może ochotę iść ze mną na zakupy ? - zapytał
- Będę zaszczycona. - odpowiedziałam i otarłam łzy. Kai wziął mnie za rękę, chwycił torbę na zakupy, zamknął dom i stanął ze mną przy bramce. - Dobrze poprowadzę.

*kilka godzin później*
Zwykłe spożywcze zakupy przeciągnęły się do małego zwiedzania. Wróciliśmy do domu Kai'a, rozpakowaliśmy zakupy i padliśmy na kanapę zmęczeni.
 - Więc opowiadaj, co się działo że jest Ci tak źle ? - zapytał podając mi kubek z herbatą.
- Nie wiem od czego mam zacząć. - powiedziałam
- Jak Ci wygodnie. - odpowiedział włączając cicho muzykę i rozpalając w kominku.
- Nie było cię tak długo. Wiesz odkąd tu mieszkam sporo się działo. Poznałam kilkoro fajnych ludzi i mocno się ich trzymam. Wiesz, nawet się zakochałam. Teraz ciężko mi o tym mówić. Bo Jim...on nie żyje. - powiedziałam i przygryzam język. Kai usiadł na kanapę i położył mi rękę na kolanie. - Trochę minęło już od jego pogrzebu, ale nadal kilka rzeczy nie daje mi spokoju. Miewam dość dziwne sny i powoli zaczynam bać się sama siebie.
- Próbowałaś pomocy od kogokolwiek ? - zapytał
- Kogokolwiek? Dobrze powiedziane. - przyznałam - Nikt praktycznie się ze mną już nie kontaktuje. Wszyscy mają swoje prywatne życie.
- To strasznie wredne. - podsumował Kai. - Jeśli chcesz mogę się Tobą zaopiekować.
- Ja też się Tobą zaopiekuję.
Odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętego Chanyeola.
- Hej, Sisi. - powiedział Chan.
- O matko. - powiedziałam. Wstałam z kanapy i mocno go uścisnęłam.
- Odwróć się. - odparł Chan.
Odkręciłam się na pięcie.
- Witaj.
To jedno słowo sprawiło, że łzy, które próbowałam powstrzymać, zaczęły spływać po policzku szybkim strumieniem.
- Tak tęskniłam. - zaszlochałam i uściskałam D.O., który wręczył mi wielki bukiet.
- Ja też tęskniłem. - wyszeptał mi do ucha kiedy się przytulaliśmy. - Nie mogłem o Tobie zapomnieć. Przepraszam, że tak długo mnie nie było.
- Nic się nie stało. - wyszeptałam. - Warto było czekać.
Oderwałam się od D.O., który nadal trzymał mnie za rękę.
- To najwspanialszy prezent pod słońcem. Dziękuję wam z całego serca.
- Już teraz tak łatwo się nas nie pozbędziesz. - powiedział Chanyeol z uśmiechem.
- Nie chcę się was pozbywać. Nawet do końca życia. Nigdy tego nie chciałam.
- Wiemy o tym. - powiedział D.O. - Zrobię więcej herbaty.
- Chciałabyś zostać na noc ? - zapytał Chanyeol
- Jeśli to nie będzie problem, z miłą chęcią. - powiedziałam
- Nie będzie. - odpowiedział Kai.

*3 w nocy*
Opierałam się o kanapę i wpatrywałam się w ogień. D.O. obiął mnie ramieniem i przysunął do siebie. Spojrzałam na Niego i słodko się uśmiechnęłam.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że tu jesteś. - powiedziałam - Że wszyscy jesteście.
Devin (D.O.) uśmiechnął się i założył mi włosy za ucho.
- Kai mówił mi, że straciłaś kogoś bardzo bliskiego. To prawda ? - zapytał
- Tak. Miał wypadek. - odpowiedziałam. - A najgorsze jest to, że mam przerażające sny z nim w roli głównej. Wciąż powtarza mi, że wróci i, że mnie kocha. Już sama wariuję od tego wszystkiego.
- Spokojnie. A próbujesz zapomnieć o tym wszystkim ?
- Myślisz, że nie ? Cały czas próbuję to wyprzeć. Teraz kiedy się pojawiliście. - zatrzymałam się na chwilę. - Przypomniałam sobie jak to było kiedy jeszcze wszyscy byliśmy razem. Pamiętam, też to jak bardzo próbowałeś...
- Przestań. - przerwał stanowczo
- Przepraszam. - powiedziałam. - Po prostu chcę mieć kogoś na kim mogę polegać tak jak kiedyś. - złapałam go za rękę - Zawsze tak się starałeś. Teraz dopiero doceniam to jak bardzo się dla mnie poświęcałeś. Dziękuję. - dałam mu buziaka w policzek.
D.O. odwrócił twarz w moją stronę i uśmiechnął się.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. - kolejny uśmiech - Jednak spodobał Ci się prezent ode mnie. - zmienił temat
- Śliczny, dziękuję.
- Jesteś zmęczona ?
- Troszeczkę. - odpowiedziałam.
- Chodź. - powiedział, chwycił mnie za rękę i zaniósł na górę.
Ściągnęłam skarpetki, spodnie i stanik, zostając w koszulce i majtkach.
- Chcesz pidżamę aniołku ? - zapytał odwrócony plecami
- Spodnie poproszę. - powiedziałam.
Devin odwrócił się, a już po chwili sam był w spodenkach i koszulce. Zabrał jedną poduszkę i skierował się do drzwi.
- Zostaniesz ? - zapytałam opadając na miękką pościel.
- Dobrze. - odłożył poduszkę na miejsce i położył się razem ze mną.
Przysunęłam się do Niego i mocno wtuliłam.
- Dobranoc. - powiedziałam.
- Dobranoc słodziutka. - dał mi buziaka w czoło. Zasnęłam.

Brak komentarzy: