piątek, 21 sierpnia 2015

Rozdział 8.

*Jase; następnego dnia rano*
Nie spałem przez całą noc pilnując Sisi. Praktycznie cały czas się budziła i wymiotowała, po chwili zasypiała, i znów wymiotowała. Od kilku godzin już śpi spokojnie, a ja mam trochę czasu żeby zrobić śniadanie. Przygotowałem wszystko i zaniosłem na kozetkę przy moim łóżku. Kiedy brałem kubek z herbatą, Sisi nagle się obudziła.
- Przepraszam, nie chciałem Cię obudzić. - powiedziałem
- Jase, dlaczego tak mnie boli noga ? - zapytała, a na jej twarzy pojawił się grymas bólu.
Podniosłem kołdrę. Biały gips zmieszał się praktycznie z kolorem prześcieradła.
Sisi opadła na poduszkę.
- Muszę Ci coś powiedzieć. - wyszeptała.
- Słucham. - powiedziałem, i położyłem się razem z nią. Odwróciła się do mnie i przez chwilę przyglądała mi się swoimi brązowymi oczkami.
- Wczoraj w lesie kogoś widziałam. - zawahała się - Może to był ktoś inny, ale przypominał mi Jima. - zamknęła oczy - Pamiętam, że strasznie się przestraszyłam i uciekłam, a później obudziłam się w lesie.
Nie wiedziałem co mam powiedzieć.
- Sisi ?
- Tak ?
- Na pewno zdawało Ci się, że widzisz Jima. On przecież... sama wiesz.
- Tak, wiem. Może to przez alkohol.
Widziałem, że nie chce tak myśleć. Ona na prawdę chciałaby, żeby on żył.
- Przepraszam. - powiedziałem przygaszonym głosem i wyszedłem z pokoju.
Nie wiem kiedy uświadomiłem sobie, że bardzo mi na niej zależy, ale to stało się w momencie.
Jeszcze wczoraj myślałem, że tak nie jest. Poszedłem do lustra w łazience i się rozpłakałem.
- Ty idioto. Od 3 lat okłamujesz się, że Ci na niej nie zależy, że tylko i wyłącznie ją lubisz, i że nie jesteś zakochany. Boisz się, że cię odtrąci. Dobrze o tym wiesz. - wypowiedziałem do swojego odbicia w lustrze. Usłyszałem na korytarzu ciszy szelest i trzask drzwi.
Wbiegłem do pokoju, rozejrzałem się i wybiegłem przed dom, Sisi stała już za drzwiami.
- Sisi, co się stało ? - zapytałem jej. Spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
- Jase, nie chciałam żebyś mnie pokochał. Na prawdę. Przepraszam, że tak wyszło.
- Słyszałaś, tak ? - zapytałem.
- Tak. Nie wiem co powiedzieć więcej. Ja kocham Jima. Jase, na prawdę przepraszam. Nie chcę, nie chciałam Cię krzywdzić.
- Dobra. - odpowiedziałem - Przestańmy się przyjaźnić, to chcesz powiedzieć, prawda ? - krzyknąłem.
Pokiwała głową.
- Niech będzie. - odpowiedziałem i machnąłem ręką. Wszedłem do mieszkania i coś we mnie pękło. Odwróciłem się i ukradkiem spojrzałem jak odjeżdża taksówką.

*Sisi, tydzień później*
Czułam się coraz gorzej, serce bolało mnie każdego dnia. Praktycznie nic nie jadłam i nigdzie nie wychodziłam. Słyszałam kilka razy na dole głos Jase'a, ale nikt go nie wpuszczał. Telefon co chwilę wibrował, a skrzynka zapełniała się od nieodebranych wiadomości i połączeń. Dziś jednak postanowiłam wyjść. Zapomniałam o zdarzeniu w lesie i postanowiłam już więcej nie pić. Ubrałam się i zeszłam na dół. Zjadłam kanapkę i poszłam do mamy.
- Dziś mam kontrolę w przychodni. - powiedziałam
- Zawiozę cię, ale najpierw porozmawiamy. Siadaj. - wskazała sofę w salonie. - Co się dzieje pomiędzy Tobą i Jasperem ?
- Nic. - odpowiedziałam, nie chciałam rozmawiać z nią o moich sprawach prywatnych.
- Przecież widzę. Przez ten tydzień przychodził 3 dni z rzędu, dlaczego nie chciałaś z nim porozmawiać ?
- Mamo, nie rozumiesz, że to już koniec. Nie chce go widzieć. A po drugie to moja sprawa. - odpowiedziałam.
- No dobrze, idź do samochodu, jedziemy.

*20 minut później*
Wróciłam do domu bez gisu.
- Siostra ! - krzyknął Johny z pokoju Eve. Weszłam po schodach wprost do pokoju Eve.
- Si - krzyknęła maleńka i podbiegła do mnie.
- Cześć maleństwo. - powiedziałam biorąc ją na ręce i ściskając. - Co chciałeś ?
- Nigdzie nie wychodzisz. Chcesz iść dziś ze mną do pracy na godzinę, a później na jakąś imprezę ? - zapytał.
- Od kiedy chcesz mnie gdzieś zabrać ?
- Od kiedy widzę, że strasznie Ci ciężko pogodzić się z tym wszystkim. Rozumiem, że Ci źle, ale nie możesz odsuwać się od wszystkich. Są osoby które jeszcze cię kochają i na prawdę zależy im na Tobie.
- No dobrze, mogę iść. - powiedziałam o chwili zastanowienia.
- Si idzie ? - zapytała Eve. Uśmiechnęłam się i ucałowałam ją w czoło.
- Tak słoneczko. Kupię Ci coś. - powiedziałam i postawiłam ją na podłogę. Maleńka klasnęła w rączki i roześmiana pobiegła się bawić.
- Ja idę się przygotować i za 2 godziny pojedziemy, dobra ? - zapytał.
- No dobrze. - poszłam do pokoju, wzięłam prysznic, pomalowałam się i ubrałam.
Zeszłam na dół, zjadłam zupę i czekałam na dole na Jo. Po chwili zszedł, wziął mnie pod rękę i zaprowadził do samochodu. Po 30 minutach byliśmy w warsztacie. Wysiadłam, a Jo znów wziął mnie pod rękę.
- Dawno tu nie byłam. - powiedziałam
- To zapraszam. - powiedział i otworzył mi drzwi. Od razu uderzył we mnie zapach ropy i smaru, ale po chwili nic nie było już czuć. Jak na warsztat to było tam strasznie cicho.
- Czemu tu tak cicho ? - zapytałam. Nagle zza samochodu na wprost mnie wyskoczyło kilkoro znajomych.
- Niespodzianka. - krzyknęli. Popatrzyłam na nich i uśmiechnęłam się.
- Zapomniałam. - powiedziałam cicho.
- Wszystkiego najlepszego najpiękniejsza. - powiedział Johny.
- Dziękuję. - odpowiedziałam zawstydzona z uśmiechem. Przytuliłam go i resztę znajomych, odebrałam prezenty i schowałam je do auta Jo.
- Dobrze, że wypaliła nam niespodzianka. - powiedział Jo. - Dzięki ziomki, do zobaczenia we wtorek.
Wyszliśmy z warsztatu i pojechaliśmy do klubu na końcu miasta. Było po 21, kiedy przyjechaliśmy do klubu. Spojrzałam na nazwę klubu i z niedowierzaniem spojrzałam na Jo.
- Żartujesz ? - zapytałam.
- Nie. - odpowiedział z uśmiechem. - Zasłużyłaś.
Wysiedliśmy ze samochodu, bramkarz od razu nas wpuścił. Wchodząc do środka byłam tak zdenerwowana, że kurczowo trzymałam się ręki Jo. Kiedy jednak ochrona wpuściła nas do loży prywatnej z widokiem na salę taneczną, puściłam rękę Jo i mocno go przytuliłam.
- Dziękuję Ci, jesteś najlepszy.
- Jak już mówiłem, należało Ci się. - odpowiedział.
Nagle do loży kolejno zaczęli wchodzić nasi znajomi. Brakowało tylko Vette, Viktora, Jaspera i Roberta.
- Wszystkiego najlepszego kochana. - za każdym razem kiedy to słyszałam uśmiechałam się, dziękowałam, odkładam prezent na stolik i rozglądałam za kolejną osobą. Nie chciałam żeby Jasper był z nami.
Jednak podświadomie nadal miałam nadzieję, że przyjdzie. Kiedy wszyscy już usiedli, do loży wszedł barman.
- Witajcie, jestem Robert, będę dziś waszym barmanem z małą grupką pomocników. - powiedział i wskazał na facetów obok niego. Wszystko potoczyło się szybko, nie minęła godzina, a towarzystwo zaczęło pić i tańczyć.

sobota, 1 sierpnia 2015

Rozdział 7.

*Jase*
Podniosłem sweter Sisi i ścisnąłem go mocno w dłoni.
- Kurwa ! - krzyknąłem w niebo. Rozejrzałem się dookoła siebie. Pustka.
Na piasku były tylko ślady stóp. I co z tego ? - pomyślałem. - Jase, idioto, przecież mogą to być ślady kogokolwiek. Nagle do moich uszy dotarł stłumiony krzyk.

*Sisi*
- Kocham cię, pamiętaj. - zdanie, które odbijało się echem w mojej głowie. Otworzyłam oczy i zaczęłam płakać. Podniosłam się na rękach i oparłam łokciami o mech. Nagły zawrót głowy spowodował, że zwymiotowałam. Oczy cały czas zachodziły mi mgłą, kiedy jednak zdołałam odzyskać widoczność, zamarłam. Duża dawka alkoholu podziała znieczulająco, jednak w momencie zaczęłam słabnąć i czuć się coraz gorzej.
- Sisi ! - znajomy głos trochę mnie otrzeźwił
- Tu ! - krzyknęłam i opadłam na ziemię.

*Jase*
Pobiegłem ile sił w nogach. Wiedziałem, że ona gdzieś tam jest.
- Pomocy ! - krzyknęła głośniej. Przedarłem się przez krzaki i ujrzałem leżącą na ziemi Sisi.
- Jase. - powiedziała zapłakana.
- Co Ci się stało ? Gdzie ty się podziewałaś ? - zapytałem, patrząc na jej poranioną nogę.
- Nie wiem. - odpowiedziała. - Pomóż mi proszę cię.
Podszedłem do niej, zdjąłem koszule i silnym pociągnięciem oderwałem część z guzikami, przewiązując nogę Sisi. Zdecydowanym ruchem wziąłem ją na ręce i zacząłem nieść w stronę plaży.
- Co Ci odbiło ? - zapytałem zdenerwowany.
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziała. Powiew powietrza przywiał nieprzyjemny zapach wódki.
- Wypiłaś całą butelkę ? Oszalałaś. Teraz będziesz tłumaczyć się na pogotowiu.
- Jase, nigdzie nie jade. - wymamrotała
- Bez dyskusji. Spójrz tylko na siebie. Masz szczęście, że jestem trzeźwy i nie jestem twoim facetem, bo nieźle bym się zdenerwował.
- Dlaczego jesteś dla mnie taki kochany ? - zapytała. Zamilkłem. Sam nie wiedziałem dlaczego tak jest. Bardzo lubiłem Sisi, ale nie było mowy o żadnej miłości, tym bardziej, że straciła teraz kogoś kto zasługiwał na nią od początku. I tak nigdy by mnie nie pokochała. - pomyślałem.
- Jase, halo ! - krzyknęła. Spojrzałem na jej zaspaną buźkę i wsadziłem ją do samochodu. Kiedy ruszyliśmy, Sisi przez chwilę coś mamrotała, a później zasnęła.
Mijając kolejno neonowe reklamy i oświetlone bary, przyjechaliśmy do szpitala. Zaniosłem ją na pogotowie. Niestety nogę trzeba było wsadzić w gips na 2 tygodnie. Wychodząc z Sisi ze szpitala zastanawiałem się co teraz zrobić. W najgorszym wypadku mogłem odwieźć ją do domu, co nie było dość mądrym pomysłem.
Po chwili jednak postanowiłem wziąć ją do siebie.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------