wtorek, 8 września 2015

Rozdział 9.

*3 godziny później*
Siedziałam sama w loży, zastanawiając się czy nie iść do domu. Spojrzałam jednak mimowolnie przez szybę. Parkiet był pełny, mój wzrok powędrował na Roberta za barem, który się uśmiechnął. Odwzajemniłam jego uśmiech i spoglądałam dalej na bar. Nagle chłopak siedzący przy barze przyciągnął moją uwagę. Spoglądałam na Niego chwilę. Odwrócił się. Zobaczyłam jego twarz i od razy wybiegłam z loży. Chłopaka nie było już przy barze, przeciskałam się przez tłum ludzi do wyjścia. Wybiegłam z klubu za chłopakiem, który zniknął już w ciemnym parku. Zatrzymałam się na chwilę, wachając się, po chwili jednak wzięłam się w garść i weszłam do parku. Zwolniłam i idąc przed siebie cały czas się rozglądałam. Nikogo nie widziałam, chciałam wrócić, ale głos wewnętrzny mówił mi żebym szła dalej. Po 5 minutach doszłam do fontanny. Blask księżyca, który padał na marmur, odbijał się delikatnym światłem. Podeszłam do niej i usiadłam na wydrążonym miejscu w marmurze fontanny. Dotknęłam ręką wody, która okazała się być dość ciepła. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w szum letniego wiatru.
Nie wiem ile minut tak siedziałam, ale usłyszałam trzask gałęzi i szybko zerwałam się z miejsca. Szybko się rozejrzałam i postanowiłam wracać. Idąc ciemną dróżką byłam przestraszona. Zatrzymałam się na chwilę i znów się rozejrzałam. Nagle ktoś złapał mnie za rękę. Nie zdąrzyłam krzyknąć bo zasłonił mi usta i przycisnął swoim ciałem do drzewa. Próbowałam się wyszarpać, wszystko na nic.
- Sisi, uspokój się.
Znałam ten głos. Słuchałam go przecież codziennie. Odsłonił mi usta i mocniej docisnął mnie do drzewa.
- Tak bardzo za Tobą tęsknię. - powiedział.
- Ty nie żyjesz. - powiedziałam. - Mam jakieś przywidzenia.
- Żyję. - odpowiedział. - Musiałem upozorować swoją śmierć. Przepraszam.
- Nie wierzę w Ciebie. Jesteś tylko w moim umyśle, bo nie moge o Tobie zapomnieć. Pogodzić się. - rozpłakałam się.
- Nie umarłem. To była fikcja. - powiedział, przytulając mnie mocno. Jego ciało było ciepłe i takie prawdziwe.
- Nie wierzę. - kiwałam głową. To było coś co wykraczało po za racjonalne myślenie i ludzkie doświadczenia. Złapał mnie mocno za rękę i zaciągnął z powrotem pod fontannę. Spojrzałam na jego twarz.
- Spójrz. - powiedział i wyciągnął rękę w moją stroną. Srebrny łancuszek błyszczał w jego dłoni. - Nadal mi nie wierzysz ?
Przestraszyłam się po raz kolejny i odsunęłam.
- Kim jesteś ? - zapytałam - Zostaw mnie.
Jim spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach.
- Obiecałem, że wrócę po Ciebie. - odpowiedział. - Żyję, cały czas żyję. Muszę się ukrywać.
- Co się dzieje do jasnej cholery ? - zapytałam. Nagle z lasu wyszedł Jasper.
- Mówiłem Ci, że jeśli Cię dorwę zginiesz od razu. - powiedział. Jego wzrok jednak powędrował szybko na mnie. - Sisi. Co ona tu robi ? - krzyknął
- Jasper, co Ty tu robisz ? - zapytałam podchodząc do Jima i zasłaniając go swoją połową ciała.
- Nic nie wie ? - zapytal Jasper
- Nie. - pokiwał głową Jim i przytulił mnie do siebie. - Rób co masz robić.
Jasper spojrzał na mnie i pokiwał głową.
- Ona ma stąd iść. Ma zniknąć, rozumiesz ? - powiedział ostrym tonem Jasper
Jim odwrócił się do mnie, spojrzał w oczy i wyszeptał, że najmocniej na świecie mnie kocha, ale teraz muszę uciekać i nigdy, przenigdy nie spotykać się z Jasperem. Po chwili namiętnie mnie pocałował. Oderwałam się do Niego i zaczęłam odchodzić, jednak po chwili zatrzymałam się i stanęłam pomiędzy Jimem a Jasperem. Spojrzałam na Jima, a później na Jaspera. W jego dłoni lśnił nóż z prześliczną rękojeścią. Spojrzałam w Jego oczy, coś było nie tak, wydawało mi się, że to nie on.
- Jasper, proszę cię, nie zabijaj go. - powiedziałam podchodząc do Niego.
- Sisi, Ty nic nie rozumiesz i nie zrozumiesz. - powiedział
- To mi do cholery wytłumacz. - powiedziałam i delikatnie złapałam za jego rękę, w której był nóż. Spojrzał na mój gest i wyciągnął rękę z nożem w moją stronę, przykładając ostrze do mojego brzucha. Nie odepchnęłam jego ręki. Po chwili poczułam lekki nacisk.
- Nie chcę Ci zrobić krzywdy. On się zdradził, rozumiesz. Muszę go zabić, takie dostałem zadanie. W przeciwnym razie zabiją mnie. - powiedział Jasper. Spojrzałam w Jego oczy.
- Jest coś co mogę zrobić ? - zapytałam.
- Nie ! - krzyknął Jim.