sobota, 1 sierpnia 2015

Rozdział 7.

*Jase*
Podniosłem sweter Sisi i ścisnąłem go mocno w dłoni.
- Kurwa ! - krzyknąłem w niebo. Rozejrzałem się dookoła siebie. Pustka.
Na piasku były tylko ślady stóp. I co z tego ? - pomyślałem. - Jase, idioto, przecież mogą to być ślady kogokolwiek. Nagle do moich uszy dotarł stłumiony krzyk.

*Sisi*
- Kocham cię, pamiętaj. - zdanie, które odbijało się echem w mojej głowie. Otworzyłam oczy i zaczęłam płakać. Podniosłam się na rękach i oparłam łokciami o mech. Nagły zawrót głowy spowodował, że zwymiotowałam. Oczy cały czas zachodziły mi mgłą, kiedy jednak zdołałam odzyskać widoczność, zamarłam. Duża dawka alkoholu podziała znieczulająco, jednak w momencie zaczęłam słabnąć i czuć się coraz gorzej.
- Sisi ! - znajomy głos trochę mnie otrzeźwił
- Tu ! - krzyknęłam i opadłam na ziemię.

*Jase*
Pobiegłem ile sił w nogach. Wiedziałem, że ona gdzieś tam jest.
- Pomocy ! - krzyknęła głośniej. Przedarłem się przez krzaki i ujrzałem leżącą na ziemi Sisi.
- Jase. - powiedziała zapłakana.
- Co Ci się stało ? Gdzie ty się podziewałaś ? - zapytałem, patrząc na jej poranioną nogę.
- Nie wiem. - odpowiedziała. - Pomóż mi proszę cię.
Podszedłem do niej, zdjąłem koszule i silnym pociągnięciem oderwałem część z guzikami, przewiązując nogę Sisi. Zdecydowanym ruchem wziąłem ją na ręce i zacząłem nieść w stronę plaży.
- Co Ci odbiło ? - zapytałem zdenerwowany.
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziała. Powiew powietrza przywiał nieprzyjemny zapach wódki.
- Wypiłaś całą butelkę ? Oszalałaś. Teraz będziesz tłumaczyć się na pogotowiu.
- Jase, nigdzie nie jade. - wymamrotała
- Bez dyskusji. Spójrz tylko na siebie. Masz szczęście, że jestem trzeźwy i nie jestem twoim facetem, bo nieźle bym się zdenerwował.
- Dlaczego jesteś dla mnie taki kochany ? - zapytała. Zamilkłem. Sam nie wiedziałem dlaczego tak jest. Bardzo lubiłem Sisi, ale nie było mowy o żadnej miłości, tym bardziej, że straciła teraz kogoś kto zasługiwał na nią od początku. I tak nigdy by mnie nie pokochała. - pomyślałem.
- Jase, halo ! - krzyknęła. Spojrzałem na jej zaspaną buźkę i wsadziłem ją do samochodu. Kiedy ruszyliśmy, Sisi przez chwilę coś mamrotała, a później zasnęła.
Mijając kolejno neonowe reklamy i oświetlone bary, przyjechaliśmy do szpitala. Zaniosłem ją na pogotowie. Niestety nogę trzeba było wsadzić w gips na 2 tygodnie. Wychodząc z Sisi ze szpitala zastanawiałem się co teraz zrobić. W najgorszym wypadku mogłem odwieźć ją do domu, co nie było dość mądrym pomysłem.
Po chwili jednak postanowiłem wziąć ją do siebie.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


1 komentarz:

Unknown pisze...

Isnabauahbwushshau boskie 😍😍😍