poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział 6.

Powolnym krokiem zwróciłam się w stronę tajemniczego cienia. Im bliżej tego miejsca byłam, tym bardziej i szybciej biło mi serce. Ciekawość jednak wygrywała nad paraliżującym strachem. Byłam już tylko kilka kroków od celu, lecz z każdym krokiem bliżej, przekonywałam się, że było to tylko złudzenie moich pijanych oczu. Każdy może się pomylić. Jednak ja nie odpuszczam tak łatwo.
- Halo ? - zapytałam wchodząc w lasek. Odpowiedział mi tylko ledwie słyszalny szelest liści. - Jest tu może ktoś ?
Zawsze śmiałam się ze scenariuszy horrorów. Dziewczyna jest sama. Morderca jest blisko, jednak nie wie, że dziewczyna tam jest. Nagle dziewczyna słyszy szelest i pyta się czy ktoś tam jest. Właśnie zrobiłam to samo. Niby takie banalne i głupie, ale w takich chwilach człowiek nie myśli zbyt racjonalnie. Tym bardziej, że wszystko jest zalane przez wysokie procenty.
Szłam dalej. W okół panował półmrok. Alkohol zdążył już w znacznym stopniu wyparować, mimo to brnęłam dalej.
Po kilku minutach przedzierania się przez las, doszłam do jakiejś ścieżki. Zdziwiłam się. Mieszkałam tu od dziecka i nie zdawałam sobie nawet sprawy, że jest tu jakakolwiek droga, czy nawet tak rozległy las. Rozejrzałam się w prawo i w lewo.
- No to w lewo. - powiedziałam do siebie. Zapaliłam latarkę w telefonie i zaczęłam iść przed siebie.

*Jase*
- Nie było mnie tylko 5 minut, a ona zniknęła. - powiedziałem zdenerwowany - To niemożliwe, że nikt jej nie widział.
- Przykro mi Jase, ja nic nie wiem. - powiedział Robert
- Idę jej poszukać. - machnąłem ręką i zacząłem poszukiwania. Wydzwaniałem do niej kilka razy. Za każdym razem zbywała mnie jej poczta. Do głowy by mi nie wpadło, że sama sobie pójdzie. Do tego zabrała pół litra wódki. Co za dziewczyna ! - pomyślałem wściekły. Wybiegłem na parking i rozejrzałem się za jej motocyklem. Na szczęście stał na parkingu. Czyli była jeszcze gdzieś tutaj. Postanowiłem sprawdzić całą plażę. Miałem nawet najgorszy scenariusz w głowie. Nie chciałem jednak myśleć, że to mogłaby się jednak stać. Nie chciałem. Biegłem po oddalonej części plaży, kiedy coś błysnęło mi w piasku. Skierowałem się w tamtą stronę. Na piasku leżała pusta butelka, a przy niej granatowy sweter Sisi.

*Sisi*
Po kilkunastu metrach droga zniknęła, a przede mną stał tylko las. Postawiłam nogę na zimnym mchu i przeszedł mnie dreszcz. Nagłą myśl o Jimie, zagłuszyło pędzące serce. Zaszłam już tak daleko, że nie mogłam się poddać i wrócić na plażę. Nie znałam nawet drogi powrotnej. Przedzierając się przez gałęzie, rozcięłam sobie bark i pokiereszowałam szyję. Byłam na siebie wściekła za sweter zostawiony na plaży. W końcu dotarłam na jakąś wielką polanę. Od razu spojrzałam na sam środek. Jednak się nie pomyliłam, cień okazał się być jakimś człowiekiem. Byłam zła. Nie masz nic do stracenia. - pomyślałam.
- Ej, Ty ! - krzyknęłam, a mój głos poniósł się donośnym echem po lesie.  Zaczęłam do Niego biec. Postać odwróciła się w moją stronę. Automatycznie się zatrzymałam. Mój wzrok powędrował od razu na twarz. Sparaliżował mnie strach.


Brak komentarzy: