Chan spojrzał na mnie, a ja się rozpłakałam.
- Nie. Chan, ja nie mogę. - powiedziałam
- Nie kochasz mnie, prawda ? - zapytał stawiając mnie na podłodze.
- Kocham cię jak brata. - odpowiedziałam - Proszę cię, nie chcę żebyś krzywdził swoją rodzinę.
- Mnie boli, to, że to D.O. jest tym, którego kochasz. - powiedział
- Chan, miłość nie jest czymś co możesz kupić. Zakochujemy się w najmniej oczekiwanym momencie naszego życia. Uwierz mi, że istnieje dla Ciebie ten ideał, który w końcu kiedyś spotkasz.
- Ale teraz Ty nim jesteś. - powiedział
- Teraz tak mówisz, później będzie inaczej. - powiedziałam. Chan uśmiechnął się i przytulił mnie.
- Brakowało mi cię. Ja wiem, że byłem zły. Robiłem tyle okropnych rzeczy.
- Nie wspominaj tego co było. Czasu nie cofniesz, a krzywdy zawsze możesz naprawić.
- Dziękuję siostrzyczko. - powiedział z uśmiechem i zapał mnie pod ramię.
- Zawsze możesz przyjść się wygadać. I pamiętaj, że rodzina to najważniejsze co masz i nie wolno ich krzywdzić. - powiedziałam i ziewnęłam. Zegar na kominku wskazywał 02:36.
- Chodźmy spać. - powiedział. Po chwili byłam już w swoim pokoju, bez zastanowienia usiadłam na podłodze i nie spostrzegłam kiedy zasnęłam.
*Lay*
Wstałem później niż oczekiwałem. Zegarek wskazywał już 5. Ruszyłem do łazienki, po chwili stałem już w pokoju wykąpany i zastanawiałem się co ubrać. Kiedy zdecydowałem się w końcu na strój, zszedłem na dół i zrobiłem śniadanie. Minęła już 5:50, a Sisi nadal nie zeszła na dół. Odłożyłem kubek z herbatą i po kilku krokach stałem już przed drzwiami jej pokoju. Cicho otworzyłem drzwi i wszedłem na środka. Sisi leżała skulona na podłodze. Przestraszyłem się i szybko uklęknąłem przy niej potrząsając ją za ramiona.
- Idź mi stąd. - powiedziała i ziewnęła. Odetchnąłem z ulgą.
- Sisi, może połóż się do łóżka, a jutro się przejdziemy. - powiedziałem. Jej oczy otworzyły się i spojrzały na mnie. Od razu spostrzegłem, że jej oczy są podkrążone i zaczerwienione. - Mało spałaś, tak ?
- Tak, ale już wstaję. - odpowiedziała i zaczęła podnosić się z podłogi.
*Sisi*
Podnosząc się doszła do mnie dopiero świadomość tego co miało miejsce wczoraj w nocy.
- Matko, Lay, przepraszam Cię, ale nie mogę. - szybko zerwałam się z podłogi.
- Stało się coś ? - zapytał.
- Nie chcę do tego wracać, ale D.O. mnie teraz potrzebuje. Wybacz, na prawdę.
- Dobrze, spokojnie. Przejdę się kawałek sam. - Lay wyszedł, a ja szybko przebiegłam przez łazienkę i weszłam cicho do pokoju D.O.
Jego oczy od razu powędrowały na mnie. Jego twarz wyglądała na zmęczoną.
- Przepraszam cię. - powiedziałam i podeszłam do Niego. Wpatrywał się we mnie szklistym wzrokiem. Oczy zaszły mi łzami.
D.O. objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.
- Odgrażał mi się. Mówił, że jak tylko zbliżę się do Ciebie, to pożałuję. Miałem już tego dość - kontynuował. - Cały czas wmawiał mi, że go kochasz, że to jego wybrałaś. Kiedy powiedziałem, mu, że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, wściekł się. - wyszeptał.
- Nie wybrałam go. - powiedziałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz