*Luhan*
Przyjechałem na lotnisko. Wyszedłem z samolotu i skierowałem się do hali. Przeszukałem każdy zakamarek i kąt tej zasranej hali.
- Oczywiście, zapomnieli o mnie. - zdenerwowany powiedziałem do siebie. Zmęczony usiadłem na ławce przed lotniskiem. - Luhan mogłeś się tego spodziewać. - podsumowałem. Wyjąłem telefon i wybrałem numer Kaia. Odpowiedziała mi tylko poczta głosowa. No pięknie. - pomyślałem. Moją uwagę jednak przykuła dziewczyna biegnąca w moją stronę. Czarnowłosa ślicznotka rzuciła się na moją szyję, mocno tuląc.
- Boże, Lu, ale Ty się zmieniłeś. - powiedziała z uśmiechem
- Maleńka Su? - zapytałem z niepewnością.
- Już nikt do mnie nie mówi Su. - odpowiedziała ciągle się uśmiechając - W końcu jesteś. Nawet nie wiesz jak cię tu brakowało.
- Ja też się stęskniłem. - uściskałem ją jeszcze raz. - Gdzie Kai ?
Sisi milczała.
- Stało się coś ? - chciałem wybadać jak daleko mogę się posunąć.
- Wolę uniknąć tego tematu, na prawdę. - powiedziała. Widać było, że jest poddenerwowana, ale dobrze to maskowała. - Przepraszam, że się spóźniłam. No i niestety nie mam dobrego transportu do powrotu.
- A czym takim jesteś ? - zapytałem z ciekawości
- Motocyklem. - odpowiedziała i po raz kolejny obdarowała mnie szczerym uśmiechem. - Ale spokojnie, tam stoi taksówka, która zawiezie cię do chłopaków. - wskazała palcem - Ja niestety muszę gdzieś jeszcze jechać, ale możemy zobaczyć się gdzieś późnym wieczorem jeśli chcesz.
- Pewnie, dziś mają przyjechać też Chen, Byun i Suho. - powiedziałem. Wiedziałem, że ją to zainteresuje.
- To super. - powiedziała - Spiszemy się. - ucałowała mnie w policzek i pognała do zaparkowanego motocykla. Pomachałem jej na pożegnanie i wsiadłem do taksówki, która zawiozła mnie do domu. Na miejscu okazało się, że taksówka była opłacona. Podziękowałem za kurs i niepewnie wszedłem na schody. Zadzwoniłem do drzwi. Drzwi otworzyły się, a w środku zobaczyłem Laya.
*Sisi*
Zsiadłam z motocykla i oparłam go na stopce. Ten dzień był wyjątkowo ciepły. Zdjęłam kurtkę, koszulkę, spodnie i wskoczyłam do ciepłego jeziora. Przepłynęłam się kilka razy i wróciłam na plażę, wzięłam ręcznik i usiadłam na pomoście. Słońce chyliło się ku zachodowi. Zdziwiłam się, wyjeżdżałam z lotniska po godz 16, nie mogło minąć tyle czasu. Kiedy usłyszałam kroki na pomoście. Szybko odwróciłam głowę, zrzuciłam z siebie ręcznik i wskoczyłam do wody.
-------------------------------------------------------------------------------
Zapraszam już na rozdział 9. www.noreneh.blogspot.com
"Wszelkie próby zaśnięcia nic nie dały. Leżałam więc spokojnie i słuchałam bicia jego serca. Po kilkunastu minutach usłyszałam stukanie do drzwi wyjściowych na patio. Delikatnie oswobodziłam się z objęć Kaia i podeszłam do drzwi. Gdy tylko rozsunęłam kotarę, moje serce prawie stanęło. Za drzwiami stał Chanyeol. Łzy zaczęły lecieć strumieniem po moich policzkach. Channie dotknął ręką szyby i zaczął iść w stronę płotu. Zaczęłam szarpać drzwi.
- Nie! - krzyknęłam z płaczem. Channyeol był już blisko płotu. Szybkim ruchem udało mi się je otworzyć i wybiec na zewnątrz. Biegnąc przez patio potknęłam się i spadłam ze schodków, uderzając głową w zimną ziemię. Gdy tylko podniosłam ją do góry, nikogo już tam nie było."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz