*3 godziny później*
Siedziałam sama w loży, zastanawiając się czy
nie iść do domu. Spojrzałam jednak mimowolnie przez szybę. Parkiet był pełny,
mój wzrok powędrował na Roberta za barem, który się uśmiechnął. Odwzajemniłam
jego uśmiech i spoglądałam dalej na bar. Nagle chłopak siedzący przy barze
przyciągnął moją uwagę. Spoglądałam na Niego chwilę. Odwrócił się. Zobaczyłam
jego twarz i od razy wybiegłam z loży. Chłopaka nie było już przy barze,
przeciskałam się przez tłum ludzi do wyjścia. Wybiegłam z klubu za chłopakiem,
który zniknął już w ciemnym parku. Zatrzymałam się na chwilę, wachając się, po
chwili jednak wzięłam się w garść i weszłam do parku. Zwolniłam i idąc przed
siebie cały czas się rozglądałam. Nikogo nie widziałam, chciałam wrócić, ale
głos wewnętrzny mówił mi żebym szła dalej. Po 5 minutach doszłam do fontanny.
Blask księżyca, który padał na marmur, odbijał się delikatnym światłem.
Podeszłam do niej i usiadłam na wydrążonym miejscu w marmurze fontanny.
Dotknęłam ręką wody, która okazała się być dość ciepła. Zamknęłam oczy i
wsłuchałam się w szum letniego wiatru.
Nie wiem ile minut tak siedziałam, ale
usłyszałam trzask gałęzi i szybko zerwałam się z miejsca. Szybko się
rozejrzałam i postanowiłam wracać. Idąc ciemną dróżką byłam przestraszona.
Zatrzymałam się na chwilę i znów się rozejrzałam. Nagle ktoś złapał mnie za
rękę. Nie zdąrzyłam krzyknąć bo zasłonił mi usta i przycisnął swoim ciałem do
drzewa. Próbowałam się wyszarpać, wszystko na nic.
- Sisi, uspokój się.
Znałam ten głos. Słuchałam go przecież
codziennie. Odsłonił mi usta i mocniej docisnął mnie do drzewa.
- Tak bardzo za Tobą tęsknię. -
powiedział.
- Ty nie żyjesz. - powiedziałam. - Mam
jakieś przywidzenia.
- Żyję. - odpowiedział. - Musiałem
upozorować swoją śmierć. Przepraszam.
- Nie wierzę w Ciebie. Jesteś tylko w
moim umyśle, bo nie moge o Tobie zapomnieć. Pogodzić się. - rozpłakałam się.
- Nie umarłem. To była fikcja. -
powiedział, przytulając mnie mocno. Jego ciało było ciepłe i takie prawdziwe.
- Nie wierzę. - kiwałam głową. To było
coś co wykraczało po za racjonalne myślenie i ludzkie doświadczenia. Złapał
mnie mocno za rękę i zaciągnął z powrotem pod fontannę. Spojrzałam na jego
twarz.
- Spójrz. - powiedział i wyciągnął rękę w
moją stroną. Srebrny łancuszek błyszczał w jego dłoni. - Nadal mi nie wierzysz
?
Przestraszyłam się po raz kolejny i
odsunęłam.
- Kim jesteś ? - zapytałam - Zostaw mnie.
Jim spojrzał na mnie ze smutkiem w
oczach.
- Obiecałem, że wrócę po Ciebie. -
odpowiedział. - Żyję, cały czas żyję. Muszę się ukrywać.
- Co się dzieje do jasnej cholery ? -
zapytałam. Nagle z lasu wyszedł Jasper.
- Mówiłem Ci, że jeśli Cię dorwę zginiesz
od razu. - powiedział. Jego wzrok jednak powędrował szybko na mnie. - Sisi. Co
ona tu robi ? - krzyknął
- Jasper, co Ty tu robisz ? - zapytałam
podchodząc do Jima i zasłaniając go swoją połową ciała.
- Nic nie wie ? - zapytal Jasper
- Nie. - pokiwał głową Jim i przytulił
mnie do siebie. - Rób co masz robić.
Jasper spojrzał na mnie i pokiwał głową.
- Ona ma stąd iść. Ma zniknąć, rozumiesz
? - powiedział ostrym tonem Jasper
Jim odwrócił się do mnie, spojrzał w oczy
i wyszeptał, że najmocniej na świecie mnie kocha, ale teraz muszę uciekać i
nigdy, przenigdy nie spotykać się z Jasperem. Po chwili namiętnie mnie
pocałował. Oderwałam się do Niego i zaczęłam odchodzić, jednak po chwili
zatrzymałam się i stanęłam pomiędzy Jimem a Jasperem. Spojrzałam na Jima, a
później na Jaspera. W jego dłoni lśnił nóż z prześliczną rękojeścią. Spojrzałam
w Jego oczy, coś było nie tak, wydawało mi się, że to nie on.
- Jasper, proszę cię, nie zabijaj go. -
powiedziałam podchodząc do Niego.
- Sisi, Ty nic nie rozumiesz i nie
zrozumiesz. - powiedział
- To mi do cholery wytłumacz. -
powiedziałam i delikatnie złapałam za jego rękę, w której był nóż. Spojrzał na
mój gest i wyciągnął rękę z nożem w moją stronę, przykładając ostrze do mojego
brzucha. Nie odepchnęłam jego ręki. Po chwili poczułam lekki nacisk.
- Nie chcę Ci zrobić krzywdy. On się
zdradził, rozumiesz. Muszę go zabić, takie dostałem zadanie. W przeciwnym razie
zabiją mnie. - powiedział Jasper. Spojrzałam w Jego oczy.
- Jest coś co mogę zrobić ? - zapytałam.
- Nie ! - krzyknął Jim.